Inspiratornia

Chcą sprawić, by ich wykroje zamieniły szycie ubrań w prosty, przyjemny i rozwijający sposób wyrażania siebie. O ich drodze do realizacji tej wizji opowiadają redakcji portalu Alina Niewczyk-Toczyńska i Piotr Toczyński, założyciele firmy iNEEDle.

Od czego zaczęła się Wasza przygoda z szyciem?

Piotr: Od 8 lat prowadzę drukarnię. Kilka lat temu pojawił się u mnie klient z Francji, który zajmował się tworzeniem wykrojów podobnych do tych, które my oferujemy teraz i poszukiwał partnera, który będzie w stanie ten produkt wyprodukować. Uznałem, że jego pomysł ma olbrzymią szansę powodzenia, dlatego zaryzykowałem i zdecydowałem się na zakup maszyny, która pozwoliła mi na obsługę druku w większej skali również dla innych klientów, którzy mogli się pojawić z podobnymi potrzebami. 

W tym samym czasie moda na szycie rosła na świecie i zaczęło nam przybywać klientów z innych krajów, a wszystko nabrało tempa. Kupiłem kolejne maszyny i zacząłem obsługiwać klientów z Europy Zachodniej. Od początku czułem, że tworzenie wykrojów w nowoczesnej i przystępnej formie jest dobrym pomysłem, dlatego chciałem przekonać moich klientów do wejścia na rynek polski, ale żaden nie chciał się zdecydować. 

W konsekwencji, widząc zainteresowanie tematem szycia także w Polsce, zacząłem dzwonić po firmach, które robią wykroje, po czasopismach branżowych, chcąc podzielić się moją ideą zrobienia produktu i zachęcić ich do stworzenia podobnych. Byłem przygotowany produkcyjnie i kompetencyjnie, żeby wesprzeć proces tworzenia takiego produktu, ale o szyciu wiedziałem niewiele. Chętnych nie znalazłem, więc postanowiłem, że sam nauczę się tego rynku i stworzę wykroje. Długo rozmawiałem o tym pomyśle z moją żoną Aliną i zdecydowaliśmy, że zabierzemy się do tego wspólnie.

Alina: Zgadza się, zaczęliśmy więc dokładniej badać rynek, ale też poznawać specyfikę szycia, żeby zrozumieć, co wartościowego daje. Korzystałam ze wsparcia mamy, która lubiła i potrafiła szyć – zresztą pewnie jak każda kobieta w PRL. Zaczęłam od uszycia prostej spódniczki i okazało się, że to świetna sprawa i podoba mi się. Bardzo pobudziło to moją wyobraźnię i kreatywność, bo już widziałam moje kolejne projekty. Zrozumiałam, że szycie to super frajda, tylko jakoś ta wiedza z zakresu szycia przekazywana była dla mnie w sposób niedostępny i zwyczajnie zniechęcający mnie. Wtedy skrystalizował się pomysł na firmę iNEEDle – produkującą ładne, zrozumiałe przystępne w odbiorze wykroje, z których klienci mogą samodzielnie uszyć sobie ubranie. 

Odkryłaś w szyciu wartość?

A: To jest niesamowite, ogromne poczucie dumy, jak się coś samemu zrobi. Piotrek kiedyś znalazł takie świetne porównanie -  że kiedy mężczyzna w swoim domu coś zrobi, to jest bohaterem, a kobieta? Nikt o niej nie mówi, że jest bohaterką, jak coś uszyje, tylko że “ona coś tam sobie dzierga”. Kobiety naprawdę mogą poczuć się dumniejsze, gdy uszyją coś unikatowego, mogą się wyróżnić na ulicach, być inne. Wierzę, że wielkie zmiany zaczynają się od małych. Gdy poczuję, że zrobiłam coś samodzielnie, stwierdzę: “to mnie nie pokonało, więc spróbuję zmierzyć się z kolejnym wyzwaniem”. 

Co było dla was największym wyzwaniem na początku?

A: Najtrudniejsze było dla mnie pogodzenie tworzenia iNEEDle z moją ówczesną pracą i zajmowaniem się  naszym rocznym synkiem. To był ciężki czas, dużo obowiązków, zmęczenie, niedospanie, presja czasu. Widziałam jednak w tym projekcie tak ogromny potencjał i misję stworzenia czegoś naprawdę wartościowego, że podjęłam decyzję o całkowitym zaangażowaniu się w iNEEDle i pozostawieniu dotychczasowej kariery. Czułam, że w iNEEDle wykorzystam swoje doświadczenie, predyspozycje i wiedzę. Chciałam stworzyć narzędzie, które pozwoli dziewczynom, kobietom znaleźć wyraz siebie w samodzielnym szyciu ubrań. To mi dało motywację do działania, mimo naprawdę ciężkich chwil i zwątpień. 

P: Dla mnie największą przeszkodą było zderzenie się z branżą, producentami materiałów czy maszyn do szycia. Zacząłem im opowiadać o mojej perspektywie patrzenia na tę branżę. I moja była taka świetlana, a ich - bardzo ponura. I przez kilka miesięcy naprawdę wielu dużych producentów i dystrybutorów udowadniało mi, że polski rynek związany z szyciem nie ma przyszłości. Ale im bardziej mnie zniechęcali, tym bardziej czułem się zachęcony, bo akurat lubię wyzwania. Poza tym ciężko mi było uwierzyć, że tylko ja widzę, co się dzieje na świecie, jak ten cały trend DIY rośnie w siłę. Więc przekonanie innych do tej wizji było dla mnie najtrudniejsze, ale też najbardziej satysfakcjonujące. 

Skąd wziął się pomysł na nazwę?

iNEEDle to jest taka gra słów, bo połączyliśmy “I need”, czyli potrzebuję z “needle” - to znaczy igła. I dlatego też napisaliśmy NEED z dużych liter. Pomyśleliśmy, że angielsko brzmiąca nazwa da nam szansę na zaistnienie w kolejnych latach na rynku zagranicznym. 

Jak podzieliliście się obowiązkami?

P: Alina skupiła się na rozwoju produktowym, na pracy z branżą krawiecką, a także budowie contentu i popularyzacji szycia. Ja z kolei zajmuję się sprawami biznesowymi i organizacyjnymi, współpracą z dystrybutorami i sprzedażą.

W jaki sposób zabraliście się do tworzenia wykrojów?

P: Założenie było takie, że wszystko musiało być zrozumiałe nawet dla laika. Znaleźliśmy konstruktorów i projektantów, którzy pomogli nam stworzyć wykrój obudowany instrukcją krok po kroku: od wyboru materiału, jak się wymierzyć, jak odrysować wykrój itd. Instrukcja dodatkowo została opracowana graficznie, by była bardzo czytelna i ładna. Zamieściliśmy słownik pojęć, by już nie było tajemnicą, czym jest np. “zaszewka”. Przyświecała nam idea, żeby każda kobieta, niezależnie od sylwetki, była w stanie stworzyć sobie z tych wykrojów całą garderobę. Stąd mamy właśnie 20 modeli: spódniczki, sukienki, żakiety, bluzki, spodnie…

A: To jest korzyść, jaką odnoszą osoby korzystające z naszych wykrojów. Dzięki temu oszczędzają czas i pracę, nie muszą niczego “rozszyfrowywać”. Zwłaszcza dla początkujących jest to przejrzyste i proste narzędzie, dzięki któremu szycie staje się bardziej dostępne. 

Założyliśmy, że nasze wykroje trafią do osób, które do tej pory nie miały za wiele wspólnego z szyciem. Okazało się jednak i byliśmy tym zaskoczeni, że te wykroje są bazą wyjściową do dalszych modyfikacji przez osoby, które szyją zawodowo - one modyfikują te projekty, tworzą na ich bazie własne kolekcje. Tego nie planowaliśmy, ale bardzo nas to cieszy.

Ile czasu zajęło Wam przygotowanie gotowego produktu na rynek? 

P: Praca licząc od powstania koncepcji trwała rok, a opracowywanie samego produktu około pół roku. 

A: To trwało tyle czasu, ponieważ bardzo chcieliśmy dopracować nasz produkt, nie akceptowaliśmy kompromisów. Wypuściliśmy to w takiej formie, jaką mieliśmy wcześniej w głowie. 

Jakie kroki podjęliście, by wprowadzić Wasz produkt na rynek?

A: Nasza marka nie była na początku w ogóle znana, tym bardziej idea. Wśród klientów nie było świadomości produktu. Wiedzieliśmy, że mierzymy się z dużą górą… Wyzwaniem było też stworzenie takiego kroju, który przyciągnie uwagę i zachęci klienta.

P: Analizując zagraniczne firmy w tej branży dowiedziałem się, że taka działalność była raczej dodatkowa - jedna z niemieckich firm sprzedawała na początku 500 wykrojów rocznie, ale utrzymywała się z zupełnie innej działalności. Dopiero, gdy przyszła moda na takie rozwiązania, ich sprzedaż wzrosła do 100 000 sztuk rocznie. My chcieliśmy zajmować się tylko tym, więc musieliśmy podejść do biznesu kompleksowo. Zacząłem obdzwaniać firmy z materiałami, dogadaliśmy się też z producentem maszyn do szycia, żeby dodali nas do sieci swojej dystrybucji. Chcieliśmy zasięgiem pokryć całą Polskę. Sprzedaliśmy przez rok około 2 500 sztuk. 

Jakie były kolejne kroki po znalezieniu dystrybutorów?

P: Chcieliśmy pobudzić modę na szycie. Przez wiele miesięcy jeździliśmy po Polsce, robiliśmy lub uczestniczyliśmy w warsztatach, udostępnialiśmy też nasze wykroje szkołom szycia. Po niecałym roku takich mniejszych inicjatyw podjęliśmy decyzję, że weźmiemy udział w targach tekstylnych w Warszawie i oprócz „zwykłego stoiska” zorganizujemy konkurs „MasterSzew” polegający na recyclingowym szyciu tj. tworzeniu nowych ubrań z tych już istniejących na bazie naszych wykrojów. Równolegle do przygotowywania konkursu, postanowiliśmy zaangażować się w tworzenie  pierwszej w historii Strefy  szycia i DIY na Targach Hobby w Poznaniu. Te dwa wydarzenia okazały się kamieniami milowymi w naszym rozwoju i potwierdzeniem, że przez rok robiliśmy dobrą robotę. Jednocześnie mamy poczucie, że udało nam się zarazić ideą współdziałania innych producentów, także tych, którzy są dla siebie konkurencją. Mamy bowiem poczucie, że tylko wspólne zaangażowanie i inicjatywy pozwolą na zachęcenie większej ilości osób do szycia i powiększenie tego wspólnego rynku.

A: Idea konkursu MasterSzew była taka, że na żywo przez 6 godzin w specjalnie wydzielonej strefie  dwie grupy szyjących: jednego dnia hobbyści, drugiego dnia profesjonaliści, otrzymywali od nas „paczkę” - nasz wykrój, materiał oraz gotowe ubranie. Zadaniem było przerobienie gotowego ubrania i materiału oraz przekształcenie wykroju tak, aby powstała jedyna w swoim rodzaju stylizacja. Dzięki zaangażowaniu zaprzyjaźnionej organizacji, konkurs wsparli celebryci, którzy przekazali ubrania i wspierają ideę przerabiania, a nie wyrzucania. Wszystkie ubrania przekazaliśmy na cele dobroczynne. Udało mi się zaangażować 12 sponsorów i partnerów wydarzenia - m.in. dwóch producentów materiałów. W sumie na konkurs przekazali 200 m materiału. Udało nam się bezkosztowo wypożyczyć 30 maszyn. Miałam wrażenie, że branża czekała na taką inicjatywę. 

Targi okazały się sukcesem?

P: Tak, te targi pobiły rekord odwiedzających, a nasza strefa szycia i DIY była najlepiej klikającą się strefą. Niesamowicie też zbudowały świadomość marki iNEEDle.

A: Targi potwierdziły nasze założenie, że w tej branży zadziała synergia, że jeśli zaczną sprzedawać się nasze wykroje, to wzrośnie też sprzedaż maszyn, materiałów. Jeśli będzie więcej ludzi zainteresowanych szyciem, to będą szukać tej wartości, którą dostarcza każdy z uczestników rynku. Są firmy, które uczestniczyły w naszym evencie, a na co dzień są bezpośrednią konkurencją, chcą jednak współpracować wokół tej misji, idei.

Czyli zachęciliście branżę do współpracy?

P: Po roku działalności obserwujemy, że pobudziliśmy trochę ten rynek. Docierają do nas takie satysfakcjonujące sygnały, że pojawiły się podobne do naszych działania w obszarze zachęcania do szycia. Nie tylko nastawione na “zarobię tu i teraz”, ale dostarczenie czegoś wartościowego dla innych, podzielenie się pasją do szycia. Naprawdę postrzegamy to jako nasz sukces. 

A: Zaczyna działać efekt skali i jest to ułatwienie dla nas w kontekście budowania świadomości o produkcie. My weszliśmy z wizją do branży: słuchajcie, otwórzcie się na ludzi, którzy nie szyją. To na całym świecie chwyciło, u nas też musi się udać. Wiedzieliśmy, że żeby to zadziałało, konieczna jest współpraca różnych firm z tej samej branży. Przełamaliśmy ich opór, dając się poznać jako ludzie skuteczni, z pomysłami i teraz łatwiej zapraszać inne podmioty do współpracy. 

W jakim punkcie jesteście teraz? 

A: Zebraliśmy nasze przemyślenia po tym roku. Po pierwsze już wiemy, że nie jest wcale łatwo wystartować z biznesem nawet, jeśli jest nisza na rynku, bo niesamowitą ilość energii trzeba włożyć w zbudowanie potrzeby i świadomości u klientów. Ten rok to był dla nas czas uczenia się branży i słuchania klientów, testowania produktu. Wprowadziliśmy pewne zmiany, np. pracujemy teraz nad kolekcją dziecięcą, a jednocześnie budujemy tę modę na szycie, która będzie dla nas największym motorem finansowym. Jesteśmy otwarci na to, co się dzieje na rynku i jakie sygnały do nas przychodzą, jakie propozycje się pojawiają. Staramy się wybierać ciekawe inicjatywy, w które możemy się zaangażować.

Jakie są Wasze rady dla osób, które startują ze swoimi biznesami?

A: Rozmawiajcie z ludźmi i opowiadajcie o tym, co robicie, jakie macie plany. Często jest tak, że oni nawet nie wiedzą, że podrzucą Wam jakąś myśl, inspirację.

P: Pewne rzeczy przychodzą z czasem. Trzeba pomagać temu, co się chce, ale zacząć od skoncentrowania się na zadaniach najbliższych, bieżących, a reszta po prostu ułoży się w odpowiednim czasie.

Zachęcamy do obejrzenia wywiadu z Aliną i Piotrem - iNEEDle - historia startupu

***

INEEDle - nowa marka modnych i łatwych w użytkowaniu wykrojów do ubrań oferujących kobietom możliwość samodzielnego uszycia swojej garderoby zgodnie ze swoją osobowością i kreatywnością. Wykroje marki iNEEDle są pierwszym tego typu produktem w Polsce i pierwszym, z tego typu podejściem na świecie, gdyż umożliwiają szycie na maszynie osobom zupełnie początkującym. 

Przeczytaj także:

Technologia może zmienić świat

Social media moją pasją