Inspiratornia

O niepewności, która może napędzać i pasji, która może przerodzić się w sposób na zarabianie pieniędzy – mówi Tomasz Ochab, właściciel Knock Out Production w rozmowie z redakcją Rozwijamy.edu.pl. 

Opowiada też o tym, że budowanie własnego biznesu jest pracą pełną wyzwań i niespodziewanych zwrotów akcji. Jeśli ekscytuje Cię to, co robisz, to będzie Ci łatwiej osiągnąć cel. Kluczem do sukcesu, poza połączeniem pasji i pracy, są też relacje z ludźmi oparte na uczciwości i otwartości. Wskazuje również, że prowadzenie własnego biznesu wymaga ciągłego uczenia się o rynku, klientach, trendach specyficznych dla danej branży oraz wyciągania wniosków z błędów.

Od kiedy prowadzisz firmę i czym się ta firma zajmuje?

Knock Out Productions istnieje od 2005 roku. Zajmujemy się organizacją i produkcją koncertów, eventów oraz festiwali. Obecnie organizujemy około 100 koncertów rocznie.

Skąd wziął się pomysł na Twój biznes?

Pomysł nie powstał a ewoluował. To była dziecięca pasja, która w pewnym momencie, dzięki uporowi, stała się moją pracą a obecnie również pracą 10 innych osób. W wieku 15 lat zacząłem grać na perkusji, założyliśmy zespół z przyjaciółmi i stało się to naszym sposobem na dorastanie. Wszystko kręciło się wokół muzyki – jeździliśmy na koncerty, każdy weekend spędzaliśmy w sali prób i w pewnym momencie zaczęliśmy grać koncerty. Nie pamiętam dokładnie, ale chyba zupełnie przypadkowo wyszło, że ja się zająłem naszymi sprawami wokół występów na żywo. Krok po kroku graliśmy w coraz większych miastach, a w 2002 roku udało się zorganizować trasę „Thrash The South Tour”, na której zagraliśmy kilkanaście koncertów, podróżując po Polsce różowym autokarem marki Jelcz. To były piękne czasy. W 2005 roku z moim dobrym przyjacielem zorganizowaliśmy pierwszy duży koncert zespołów Coma, Riverside, Żywioły. Nie obyło się bez niespodzianek, ponieważ koncert był przesunięty ze względu na żałobę po śmierci papieża, ale tak to się właśnie wszystko zaczęło. Później mój bardzo dobry kolega Adam z Wrocławia, z którym w dalszym ciągu współpracujemy i jeździmy na festiwale, pomógł mi załatwić pierwszy zagraniczny koncert – amerykańskiego zespołu deathmetalowego Nile i od tego zaczęło się już na dobre. Przyjaciel, z którym tak właściwie założyliśmy Knock Out Productions (koncertem Comy w 2005 roku), w 2009 roku postanowił rozpocząć – w sumie chyba udaną – karierę filmową. On aktualnie kręci film w Indiach.

Dlaczego własna działalność, a nie etat?

Chyba nie było momentu, w którym ta działalność mogła przybrać formę etatu. Od samego początku w to wsiąkłem i przez pierwsze lata uczyłem się bardzo szybko obserwując wszystkich, którzy mieli cokolwiek wspólnego z tą branżą. To po prostu naturalnie płynęło i z biegiem czasu urosło do aktualnych rozmiarów. Oczywiście nie ma nic złego w pracy na etat, wręcz przeciwnie – super jest być częścią czegoś większego, obserwować mądrzejsze głowy i nabierać doświadczenie. Ja w dalszym ciągu to robię, na każdym kroku.

Czy w tzw. międzyczasie nie pracowałeś na etacie?

Od samego początku przybrało to formę własnej działalności.

Co było dla ciebie najtrudniejsze na początku prowadzenia własnego biznesu? Jakie miałeś obawy? Wydaje się, że rynek koncertowy w Polsce jest trudny.

Najtrudniejsze w branży koncertowej jest nieprzewidywalność, zwłaszcza jeśli chodzi o frekwencję. Dlatego najtrudniejsze było życie ze świadomością, iż do samego końca, nie wiedziałem, czy koncert wyjdzie na plus czy na minus. Szybko nauczyłem się, aby stres z tym związany, przekładać na pracę, a nie zamartwianie się „co będzie, jeśli nie wyjdzie”. I to był klucz do tego, iż nie zwinąłem się tak, jak to zrobiło wiele innych tego typu inicjatyw, startujących równolegle ze mną. Na początku było dużo więcej „hazardu” niż teraz, kilka „wtop” z rzędu kładło całą działalność. My zawsze byliśmy silni w muzyce metalowej. Na tym się wychowaliśmy i dla tych ludzi robiliśmy koncerty, to jest absolutnie najlepsza, najaktywniejsza i najbardziej oddana publiczność na świecie. Tam nie ma mowy o zmieniających się gustach, a my przybraliśmy formę działalności: „fani dla fanów”. I ta szczerość na pewno pomogła nam lepiej wykonywać swoją pracę. My nadal ekscytujemy się dużą częścią koncertów, które robimy!

Jak sobie poradziłeś z tymi obawami na starcie? Postrzegasz to jako trudności, które pokonałeś?
Nie nazwałbym tego trudnościami tylko wyzwaniem, które z ogromną przyjemnością podejmowałem. Przede wszystkim otaczałem się super ludźmi, na każdym etapie działalności pomagali mi bliżsi lub dalsi znajomi, zawsze pasjonaci, dla których również w pewnym momencie był to swojego rodzaju sposób na życie. To nie była zwykła „praca”, ja nawet nie do końca chyba zdawałem sobie sprawę z powagi tego słowa odnośnie mojej działalności i po prostu robiłem swoje. Uczyłem się na błędach swoich, obserwowałem innych, czytałem mnóstwo gazet i artykułów, za najlepszych czasów chodziłem na 100-150 koncertów rocznie oraz regularnie jeździłem na festiwale. Jeśli miałem sobie jakoś radzić z tym wszystkim, to właśnie tak.

Kto jest „klientem” Twojej firmy?

Każdy kto zamiast siedzieć w domu i oglądać muzykę na Youtube woli przyjść na koncert i przeżyć muzykę na żywo.

Co wyróżnia Twoją firmę?

Z każdym, kto pracuje w Knock Out Productions, znam się od lat, jesteśmy bandą bardzo dobrych znajomych i każdy jest oddanym fanem muzyki. To co robimy, robimy przede wszystkim dlatego, że to kochamy.

Skąd pozyskałeś środki na uruchomienie działalności?

Na początku każda zarobiona złotówka była przeznaczana na kolejne koncerty, a w pewnym momencie pomogła mi również rodzina.

Po jakim czasie biznes zaczął przynosić zyski?

Tak naprawdę to niedawno, to są ostatnie 2-3 lata, czyli po 9-10 latach od rozpoczęcia działalności.

Na bazie swoich doświadczeń, które umiejętności wskazałbyś jako kluczowe w prowadzeniu własnego biznesu?

Konsekwencja w działaniu jest bardzo ważna. Nie można się przejmować porażkami czy chwilowymi problemami, a siłę, jaką się traci na przejmowanie się tym, wykorzystać na wyciąganie wniosków. Kolejną rzeczą jest spokojne dążenie do celu. Tata mi zawsze mówił, że nie ma czegoś takiego jak „złoty interes” i żeby nie liczyć na szybki, spektakularny sukces. Krok po kroku należy dążyć do celu, kształcić się w tym co się robi, rozwijać się, bo tylko w taki sposób to, co się robi, daje pełną satysfakcję, w każdej dziedzinie. I kiedyś będzie można szczerze pomyśleć „zapracowałem sobie na to” i to jest sukces.

W jaki sposób można te umiejętności nabyć i rozwijać?

Obserwując otoczenie, rozmawiając z ludźmi i konsultując nawet najwspanialszy pomysł jaki może wpaść do głowy, będąc otwartym i pozytywnie nastawionym na wszystko co się wokół dzieje. Myślę, że bardzo ważną umiejętnością jest również posiadanie przyjaciół oraz hobby, dzięki któremu można odpocząć od własnego biznesu.

Czy masz „typowy dzień” we własnej firmie?

Przez wiele lat firma działała na zasadzie „home office”. Jakiś czas temu wprowadziliśmy godziny biurowe, żeby ta nasza praca nabrała jakiegoś normalnego wymiaru. Raczej nie ma typowego dnia w firmie, to jest dość dynamiczna działalność. Mamy biuro w Warszawie i w Krakowie, jest ekipa biurowa oraz ekipa produkcyjna, która rzadziej się pojawia w biurze. W związku z częstymi wyjazdami mamy również biura w miejscach, gdzie aktualnie jesteśmy lub np. na festiwalach, na których właśnie pracujemy.

Czy bywają momenty zwątpienia we własne siły i możliwości?

Wiadomo, że są wzloty i upadki i nie ma to jakiegoś jednego, sprawdzonego lekarstwa. Bardzo ważna jest umiejętność radzenia sobie z porażkami lub chwilowym zastojem. Nie warto się przejmować czymś, co się już stało, tylko jak najszybciej trzeba się przełączyć na tryb wyciągania wniosków. Jeśli to sprawa, z której nie da się wyciągnąć wniosków, to trzeba po prostu iść dalej, być może coś zmienić. W mojej ocenie najgorzej siedzieć w domu i rozmyślać „jak to się mogło stać?”, szukać winnego i tracić czas i energię na zamartwianie się czymś, czego już nie da się odkręcić.

Gdybyś otwierał swoją firmę raz jeszcze, to zrobiłbyś coś inaczej?

Jeśli cały proces, który do tej pory przeszliśmy jako firma, można by opisać, jako schody, to były takie momenty, kiedy chciałem przeskoczyć 3-4 schodki naraz, zamiast cierpliwie iść krok po kroku, schodek po schodku do przodu. Szczerze doceniam sytuację, w jakiej jest teraz firma, nawet jeśli były jakieś drobne potknięcia, to tylko po to, żeby wyciągnąć wnioski i iść do przodu.

Jakie stawiasz przed swoim biznesem cele na najbliższy czas? Co chciałbyś osiągnąć w perspektywie roku, trzech, może dłuższej?

Chciałbym otworzyć kilka pobocznych projektów, które można by było połączyć z Knock Out Productions. Coś, co by wykorzystywało potencjał jaki oferujemy, zarówno promocyjny jak i PR-owy. Jest kilka pomysłów, które z biegiem czasu będziemy rozwijać. Coś, co będzie pomagać młodym, ambitnym ludziom, którzy potrzebują bodźca do swojego dalszego rozwoju. Chcielibyśmy też kiedyś wrócić do pomysłu posiadania własnego klubu koncertowego. Kiedyś byliśmy współwłaścicielami klubu „Fabryka” w Krakowie i powiem szczerze, że trochę mi go brakuje.

Co motywuje Cię do codziennej pracy nad rozwijaniem własnego biznesu?

Ponad połowę swojego życia spędziłem słuchając muzyki, jeżdżąc na koncerty i stało się to moim życiem, a przynajmniej ważną jego częścią i ja po prostu to nadal bardzo lubię robić. To jest dla mnie bardzo naturalne. Pracuję z ludźmi, którzy działają podobnie i na pewno wspólne nakręcanie się, jest tutaj ważną częścią motywacji wzajemnej.

Co mógłbyś doradzić osobie, która zastanawia się nad rozpoczęciem działalności na własny rachunek, własnej działalności?

Zastanów się, czy to co chcesz robić, naprawdę Cię interesuje i kręci, czy chcesz to robić tylko dla pieniędzy.
Obserwuj, ucz się, czytaj, pracuj.
Szanuj ludzi, nie tylko tych z którymi pracujesz. To może się wydać śmieszne, ale w pewnym momencie prowadzenia własnej działalności dostrzeżesz, jak bardzo jest to ważne.

Co oznacza dla ciebie sukces i co robisz, aby ten sukces osiągać?

W dzisiejszej dobie memów i internetów sukces oznacza brak konieczności wstawiania głupiego obrazka odnośnie poniedziałku, który się właśnie zaczyna i konieczności pójścia do pracy. Ja nie muszę wstawiać takich memów i to uważam za sukces.

*** 

O KNOCKOUT
Knock Out Productions to agencja koncertowa, która zajmuje się organizowaniem wydarzeń muzycznych. Firmę tworzy grupa znajomych, którzy – organizując koncerty – starają się promować w Polsce interesujących artystów. Wśród zespołów, których występy organizowali byli m.in. Diana Krall, Toto, Zaz, Rodriguez, Morrissey, Chris Botti, Black Label Society, Jessie Ware, Bullet For My Valentine, Kreator, Anthrax, Editors, Megadeth, Meshuggah, Archive, Ministry, Machine Head, Sepultura, Testament, Accept, Apocalyptica, Living Colour, Suicidal Tendencies, Ulver, Sick Of It All, Ignite czy The Dillinger Escape Plan. Firma ma na koncie także organizację trzech festiwali, a od 2007 roku pracuje również przy produkcji festiwalu Open'er.